Chociaż ludzie od wieków poszukują sposobów na wydłużenie życia i oszukanie śmierci, niejedna produkcja, książka czy inne medium popkulturalne pokazało już, iż nieśmiertelność, choć kusząca, to często pasmo cierpienia i samotności. Tematyka jednak okazuje się na tyle wdzięczna, że twórcy nie zamierzają rezygnować z jej eksplorowania.
Jedną z wizji nieśmiertelności, ale i silnych powiązań przeznaczenia, znajdziemy w koreańskim serialu Bulgasal: Nieśmiertelni, dostępnym na platformie Netflix.
Kilka wieków później
Bulgasal to historia Hwala – mężczyzny przeklętego od urodzenia przez mitycznego, tytułowego potwora. Jego życie naznaczone jest klątwą i mimo że bohater wciąż próbuje przed nią uciec, ta zawsze dopada jego lub bliskie mu osoby.
W wyniku dramatycznych wydarzeń, Hwala dotyka ostateczne fatum – staje się nieśmiertelny. Rozgoryczony, samotny i pełen żalu mężczyzna przez kolejne sześćset lat próbuje odnaleźć kobietę odpowiedzialną za jego nieszczęście, zemścić się i uwolnić w końcu od wiecznego życia.
Jednak wciąż reinkarnująca się bohaterka, w swym obecnym wcieleniu, zdaje się nie być tą, za którą bierze ją Hwal. Kim jest Min Sang-Un i co tak naprawdę łączy ją z protagonistą? Tajemnice tej dwójki, jak i kilku innych istotnych postaci, wyjdą na jaw, a wątpliwości co ich miejsca na ziemi oraz pętającego ich losu towarzyszyć im będą do samego końca.
Walka skazana na porażkę?
Nowa koreańska produkcja stawia wiele pytań, a jednym z nich jest pytanie o to, czy da się przeciwstawić przeznaczeniu. Przez sporą część serialu obserwujemy, jak historia kołem się toczy, a fatalne powiązania zdają się być nierozerwalne, skazując dusze bohaterów na kilkusetletnią tułaczkę. Nie bez znaczenia jest tutaj historia Hwala sprzed klątwy nieśmiertelności, bowiem działania bohatera świetnie pokazują, jak nawet pozornie samodzielnie podjęte decyzje zdają się być wcześniej zaplanowane przez los i prowadzić go w jednym, konkretnym kierunku. Również dramat wiecznego życia i trawiących mężczyznę od wieków straty oraz poczucia niesprawiedliwości silnie zarysowują portret psychologiczny postaci – potwora kurczowo trzymającego się resztek swojego człowieczeństwa.
Nie inaczej ma się sprawa w przypadku Min Sang-Un, choć jej historię przedstawiono nieco łagodniej, sprawiając wrażenie mniej tragicznej, mimo że w rzeczywistości jest tak samo nieszczęśliwa. Da się zatem zauważyć, że twórcy starają się z początku nieco spolaryzować widzów w ich sympatiach w kierunku bohaterów. To Hwal jest tym, którego winniśmy żałować.
A jednak jakkolwiek interesująco to brzmi, Bulgasal szybko zaczyna tracić na dynamizmie. Fabuła i motywy zastosowane w serialu, owszem, są ciekawe, lecz forma ich przedstawienia dość prędko staje się powtarzalna. Wydarzenia dziejące się współcześnie, jak i zachowania bohaterów, zlewają się ze sobą ze względu na spore podobieństwa między poszczególnymi odcinkami. Zabawa w kotka i myszkę nieco nuży, gdyż wciąż dzieje się to samo, ale w nieco innych wariantach. Po kilku epizodach nawet mniej uważny odbiorca zaczyna przewidywać, co nastąpi dalej, przez co konfrontacje, punkty kulminacyjne oraz ich rozwiązania tracą na napięciu, a co za tym idzie – niosą mniejszy ładunek emocjonalny niż, prawdopodobnie, zamierzony przez twórców.
Niemniej Bulgasal w swej opowieści stara się zachować nieco tajemniczości, elementów horroru i budować klimat. Dlatego ciężko jednoznacznie określić fabułę jako „złą” lub „dobrą”, ponieważ wszelka odczuwalna powtarzalność znika, gdy twórcy zagłębiają się w przeszłość bohaterów. To właśnie retrospekcje i powoli odkrywane sekrety stanowią mocną stronę produkcji. Stopniowo ujawniane informacje, jak i nieuchronność przeznaczenia, karma czy nieprzypadkowość, z jaką splatają się losy głównych bohaterów oraz tych drugoplanowych, na nowo wzbudzają zainteresowanie i zdecydowanie pozytywnie wpływają na kształtowanie klimatu Bulgasala. Paradoksalnie – odbiorcę bardziej ciekawi zamierzchła przeszłość niż to, co dzieje się obecnie z bohaterami.
Koreańskie aktorstwo
Przy okazji bohaterów natomiast należy wspomnieć o ich kreacjach. Da się odnieść wrażenie, iż postaci są nie tyle zerojedynkowe, co bardzo ukierunkowane w swej charakterystyce. Lee Jin-Wook w roli Dana Hwala jest stateczny, oszczędny w mimice i okazywaniu emocji, ale takie właśnie piętno odcisnęło na protagoniście sześciusetletnie życie, dlatego jego zachowanie jest zrozumiałe. Mężczyzna wykształcił niezwykle grubą skorupę i mimo że twórcy nie starają się jakoś usilnie pokazać jego delikatnej strony pod nią ukrytej, widz może przypuszczać, iż wiele kotłuje się w środku postaci, która po prostu doprowadziła umiejętność przywdziewania maski niemal do perfekcji. Właśnie dlatego Lee Jin-Wook sprawdza się jako Hwal znakomicie.
Min Sang-Un to głównie miła, kochana i gotowa do poświęceń dziewczyna. Są to jej główne cechy, a odgrywająca ją Nara tego się właśnie trzyma, może nie prezentując szerokiego wachlarza charakterologicznego bohaterki, ale portretując ją na tyle sprawnie i „wystarczająco”, by dobrze wpisywała się w ułożoną historię.
Na szczególną wzmiankę natomiast zasługuje antagonista w Bulgasalu – Ok Eul-Tae, grany przez Joon Lee. Tak jak Hwal, Sang-Un i cała reszta bohaterów nie wychodzą poza konkretną prezentację osobowości, tak w przypadku Eul-Tae zasada ta się nie sprawdza. Postać jest niezwykle różnorodna, miejscami sprawia wrażenie szalonej, innym razem – ponadprzeciętnie inteligentnej, by za chwilę wydać się zwierzęco brutalna, jakby pozbawiona umysłu. Joon Lee świetnie operuje szczególnie głosem, czasem przyspieszając, ale wyraźnie artykułując słowa, nierzadko stosując złowrogi szept, by następnie brzmieć niczym podekscytowany nastolatek. Ta nieoczywistość Eul-Tae, na tle bohaterów jednotorowych, dodaje świeżości serialowi.
Nieśmiertelność jest nieśmiertelna
Bulgasal to serial nierówny, a mimo to na swój sposób wciągający. Brakuje mu ogromnego zwrotu akcji, który wbiłby w fotel, a epizody zlewają się ze sobą, jednak sam pomysł, klimat oraz przeszłość bohaterów angażują widza na tyle, by obejrzał produkcję do końca, a pomagają w tym elementy horroru i fantastyki, oraz budowany głównie w retrospekcjach mroczny, jak również mityczny klimat. I mimo że odbiorcę mniej interesują obecne wydarzenia, a bardziej te, które miały już miejsce, pod koniec serii da się uronić łzę i wykształcić pewne przywiązanie do bohaterów.
Być może to również kwestia tego, iż Bulgasal swą formą nieco przypomina Goblina – mamy tu tułającego się od wieków po świecie nieśmiertelnego mężczyznę, naznaczonego klątwą, szukającego kobiety, która uwolni go od przekleństwa. Jest strata, uczucie, poświęcenie i nieprzypadkowo splecione losy. Podobieństwa można mnożyć, mimo że tło obu seriali jest zgoła inne. Niemniej chcę uniknąć oceny Bulgasala przez pryzmat kochanego przeze mnie Goblina, zatem na tym zakończę, a decyzję pozostawię wam.
Inne recenzje azjatyckich seriali:
- Flower of evil – viki.com
- What’s Wrong with Secretary Kim? – viki.com
- Crash Landing On You – Netflix
- Raz po raz – Netflix
- Mr. Sunshine – Netflix
- Was it love? – Netflix
- Mystic Pop-up Bar – Netflix
- A Korean Odyssey – Netflix