Legendy o królu Arturze to jedne z najsłynniejszych opowieści eksplorowanych we współczesnej kulturze. Mity dotyczące sławnego władcy, jego równie znanych rycerzy, Excalibura, Camelotu, Merlina i sporej części innych postaci oraz rzeczy zachwycają swoją magią, nic zatem dziwnego, że doczekały się wielu interpretacji, tak na ekranie, jak i na kartach powieści.
Zazwyczaj jednak tytuły bazujące na legendach o Arturze przedstawiały go jako króla o dobrym sercu, człowieka pełnego honoru i pasji, choć popełniającego błędy, jak każdy z nas. Dlatego też nowa pozycja Non Stop Comics, Raz i na zawsze, zdawała się szczególnie intrygująca, gdyż podchodzi do słynnych opowieści od nieco innej strony.
Potwory i spółka
Głównym bohaterem pierwszego tomu Raz i na zawsze jest Duncan – wnuk Bridgette McGuire, emerytowanej łowczyni potworów. Mężczyzna nie jest jednak świadom profesji swojej babci do momentu, gdy ta wymyka się z domu opieki i prosi go o pomoc. Jak się okazuje, w ręce grupy nacjonalistów trafiła pochwa słynnego Excalibura, której moc ma posłużyć do wskrzeszenia króla Artura. Groźba spełnienia przerażająco mrocznej przepowiedni zawisa nad Wielką Brytanią, a Duncan zostaje wciągnięty w świat, o jakiego istnieniu nie miał dotychczas pojęcia.
Ekspres odjeżdża
Należy przyznać autorom komiksowej historii, iż pomysł na nią stanowi ciekawą odskocznię od znanych nam dotychczas interpretacji legend arturiańskich. Fabuła wręcz kipi od elementów fantastycznych, w każdym tego słowa znaczeniu. Czytelnik może spodziewać się w Raz i na zawsze magii różnego rodzaju – tajemniczych przedmiotów o niezwykłych właściwościach, dziwacznych kreatur, mrocznych przepowiedni, różnych światów, a nawet nekromancji. Dlatego też klimat omawianego tytułu jest niezwykły i wciąga odbiorcę od pierwszych stron. Karty komiksu emanują mrokiem, a przedstawione sceny wzbudzają niepokój. Choć pełnego wachlarza konsekwencji zdobycia pochwy Excalibura nie sposób przewidzieć, zdecydowanie można poczuć, iż będą one fatalne.
Ale budujące atmosferę kadry na nic się zdają, gdy fabuła gna na łeb na szyję. A tak właśnie jest w przypadku Raz i na zawsze. Sceny zmieniają się w zawrotnym tempie, autorzy gdzieś po drodze gubią fabularne elementy, które pozwoliłyby czytelnikowi nie tylko lepiej zorientować się w tym, co obecnie się dzieje, ale i chwilę odetchnąć. Taka konstrukcja historii sprawia, iż odbiorca albo przestaje nadążać i zaczyna się gubić, albo zaczyna mieć poczucie chaotyczności opowieści. A przecież Król nieumarły zdaje się pozycją przemyślaną, z ideą, zmierzającą w konkretnym kierunku.
Wrażenie tego, że coś chyba przegapiliśmy, towarzyszy nam przez dużą część lektury, szczególnie gdy oglądamy niczego nieświadomego, przerażonego Duncana, który na następnych ilustracjach przyjmuje nową rzeczywistość (magia i potwory istnieją!) praktycznie bezkrytycznie, a kawałek dalej nie wydaje się zbyt poruszony tym, że babcia celuje do niego z broni. Kiedy, jak, dlaczego i po co w ogóle tak się zachowała? Nie wiadomo. W tym komiksie rzeczy po prostu się dzieją.
Z drugiej jednak strony Raz i na zawsze zyskuje tym samym na dynamizmie. Komiks nie wydaje się przegadany, nie nuży (tylko wprawia w konsternację) i jest napakowany akcją po same brzegi. Ludzie giną, krew się leje, głowy turlają. Nie tego spodziewalibyśmy się po legendzie o królu Arturze, prawda?
Tak pięknie jeszcze nie było
Tym, o czym nie mogę napisać złego słowa, są ilustracje. Dan Mora przechodzi w Raz i na zawsze samego siebie. Ostre linie nadają kadrom charakterystycznego sznytu, a kreska artysty genialnie sprawdza się w scenach w ruchu. Mora doskonale radzi sobie z oddaniem dynamizmu sytuacji, ale równie sprawnie rysuje twarze bohaterów oraz pojawiające się na nich emocje.
Ilustrator szczególnie komfortowo zdaje się czuć w mroczniejszych i pełnych elementów fantastycznych klimatach – to właśnie w takich kadrach daje popis swojego talentu w pełnej krasie, rysunki są przepiękne i zapierające dech w piersi, a odbiorca przez większą część komiksu nie będzie mógł wyjść z podziwu dla prac Mory.
Tym bardziej iż szkicom towarzyszą doskonale dobrane barwy. Kolorystyka Króla nieumarłego zachwyca i zdecydowanie widać, iż obecność każdego odcienia w danym kadrze jest zupełnie nieprzypadkowa oraz dobrze przeanalizowana. Przywiązanie do detali, zarówno w kwestii kreski, jak i barw, staje się ogromnym plusem tego komiksu, bo to głównie prace Dana Mory kreują klimat, jakim emanuje Raz i na zawsze.
Pół na pół
Waham się nieco w kwestii oceny tego komiksu, bowiem z jednej strony cechuje się on niezwykłym klimatem, ciekawym podejściem do legend arturiańskich, dynamizmem, akcją, oraz niezwykłymi ilustracjami i kolorystyką, a z drugiej wszystko dzieje się za szybko. Ekspresowe tempo rozwoju fabuły nie pomaga w jej odbiorze i sprawia, że po drodze się gubimy.
To jednak dopiero pierwszy tom serii Raz i na zawsze, dlatego liczę, iż Król nieumarły to taki mały falstart i dalej będzie tylko lepiej. A na pewno sięgnę po kolejne części, bo choć opowieściowo komiks ma swoje mankamenty, to wciąż pozostaje intrygujący.
Tytuł: Raz i na zawsze, tom 1: Król nieumarły
Autorzy: Kieron Gillen, Dan Mora, Tamara Bonvillain
Liczba stron: 160
Wydawnictwo: NonStopComics