Żyjemy w erze Netflixa i filmów rozrywkowych. Wyroby kultury nas bawią, ale rzadko kiedy skłaniają do refleksji. Mimo wszystko w gąszczu produkcji typu guilty pleasure można znaleźć pozycje takie jak Nie jestem czarownicą. Film w reżyserii Rungano Nyoni jest wyrobem nietuzinkowym i jedynym w swoim rodzaju. Metaforycznej opowieści o losach dziecka osadzonej w samym sercu Czarnego Kontynentu z całą pewnością nie można uznać za lekką historie na piątkowe popołudnie.
Shula i czarownice
Zambia – serce Afryki – to właśnie tutaj ma miejsce historia Shuli. Młoda dziewczynka niespodziewanie pojawia się w wiosce, gdzie od początku jest nieproszonym gościem. Bohaterka szybko staje się tematem rozmów i plotek, a ostatecznie zostaje oskarżona przez lokalną ludność o uprawianie czarów. Shula trafia więc do wioski czarownic.
W obozie dziewczynka zostaje rzucona na głęboką wodę. Sierotę od razu przywiązuje się do szpuli z białą wstążką (artefakt ma osłabić złe moce) i odizolowuje od społeczeństwa. Musi pracować i dostosować się do panujących zasad.
Odtąd Shula znajduje się pod opieką czarownic i poznaje zupełnie nowe życie.
Ludzkie słabości
Oprócz tego, że Nie jestem czarownicą mówi o tragicznym losie kobiet, historia ta skrywa również inne, niezauważalne na pierwszy rzut oka, motywy. Przy pomocy całej gamy postaci film ukazuje typowo ludzkie słabości i grzechy, którym poddaje się każdy z nas.
Lokalni mieszkańcy, wyrzucając Shulę z wioski, wyrazili powszechny strach przed wszystkim, co nowe i nieznane. Dziewczynka była niechcianym gościem i dużym zagrożeniem dla tamtejszej ludności. Mimo że wyjść z sytuacji było wiele; dzieckiem ktoś mógł się zająć i zapewnić mu dach nad głową.Wspólnota jednomyślnie uznała, że Shulę należy odesłać do czarownic.
Pan Banda, urzędnik państwowy dysponujący szeroką władzą, współodpowiedzialny za funkcjonowanie obozu, był tak zaślepiony własną siłą i przesądami, że nie tylko wysłał dziecko na wygnanie, zaczął nawet wykorzystywać dziewczynkę w celach zarobkowych, a ostatecznie jako zabawkę, która zapewniała rozrywkę w telewizji i bogatym, białym turystom.
Nawet o samych czarownicach, chociaż były ofiarami systemu oraz społecznej nierówności, nie można powiedzieć, że okazały się święte. Kobiety opiekowały się Shulą i dbały o nią jak o własną córkę, jednocześnie żerowały na jej zarobkach, także chętnie przyjmowały dary, które uzyskała za uczestnictwo w lokalnych sądach.
Warto przytoczyć zabawną scenę, gdy kobiety kupiły kolorowe peruki, za kilka butelek rumu, tylko po to, by oderwać się od szarej rzeczywistości i znowu poczuć się godnym człowiekiem, a nie jedynie więźniem obozu.
Żar Afryki
Niezwykle ważnym aspektem filmu jest jego wyrazisty klimat, który wpływa odbiorcę. Twórcy w idealny sposób dostosowali scenografię do afrykańskiej historii. Dzieki temu zagwarantowali kawałek egzotyki i obcej kultury na naszych ekranach.
Pierwszym, a zarazem najważniejszym elementem jest miejsce rozgrywających się zdarzeń. Akcja rozwijała się przede wszystkim w plenerach, a zdjęcia kręcone były w samej Zambii, a dokładniej w okolicy stolicy kraju. Dzikie flora i fauna widoczne są na niemalże każdym kroku, a duch Czarnego Kontynentu unosi się w powietrzu.
Warto również zwrócić uwagę na muzykę, która z pewnością nie ma nic wspólnego z typowo afrykańskim klimatem, przez co wyróżnia się na tle pozostałych elementów filmu. Matthew J. Kelly, odpowiedzialny za stworzenie materiału dźwiękowego do Nie jestem czarownicą, w produkcji wykorzystał przede wszystkim instrumenty uważane za klasyczne, takie jak skrzypce, altówki czy pianino. Dzięki temu podkreślono aurę tajemniczości i odrealnienia. Służy to również do budowania napięcia, które w filmie jest świetnie regulowane.
Losy Shuli, mimo że w pełni fikcyjne, w dużym stopniu oparte są na faktach. Rungano Nyoni inspirowała się autentycznie istniejącymi obozami dla czarownic, które funkcjonują w różnych zakątkach Afryki. Przez to produkcja ta jest nie tylko realistyczna, ale przede wszystkim opowiada o ludzkich emocjach.
Reżyseria: Rungano Nyoni
Rok powstania: 2017
Czas trwania: 1 godzina 30 minut