Praca gliniarza może sprawić wiele problemów. „The Good Cop” – recenzja serialu

-

Seriali o policjantach powstało już naprawdę sporo, a mimo to twórcy od czasu do czasu postanawiają zaryzykować i wypuścić coś, co ma poniekąd przynieść ze sobą powiew świeżości i w pewien sposób zaskoczyć widzów. W przypadku The Good Cop nacisk położono na głównego bohatera, który niby pracuje jako glina, lecz brakuje mu nieco przenikliwości i umiejętności logicznego myślenia. Jednym słowem jest ofiarą losu, zaś sprawę udaje mu się rozwiązać albo przypadkiem, albo (co zdarza się częściej) dzięki pomocy swojego ojca, byłego gliniarza, oraz innych współpracowników. Czy warto poświęcać czas na tego typu produkcję?
Być niczym Sherlock Holmes

Tony Junior to mężczyzna, który pracuje jako policjant. Jest bardzo uczciwy, a przepisy prawne to swego rodzaju świętość. Nie potrafi kłamać, bo zwyczajnie zaraz po nim widać, że coś kręci. Jego ojciec – Tony Senior – to zupełne przeciwieństwo syna. Potrafi ryzykować nawet własnym życiem, by czasem dopomóc swemu pierworodnemu w danym śledztwie. Niekiedy jednak zachowuje się niczym dziecko, które ma możliwość dostania w swoje ręce nowej zabawki, przez co wpada w niezłe tarapaty.

Jeden odcinek to jedna sprawa

Po obejrzeniu trailera można wysnuć wniosek, że The Good Cop to serial idealnie nadający się do miłego spędzania czasu. Nie zabraknie zabawnych dialogów, zwłaszcza ze strony Tony’ego Seniora, a niekiedy także mrożących krew w żyłach śledztw i dochodzenia do tego, kto tym razem postanowił popełnić przestępstwo i co nim kierowało. No właśnie, to jest chyba największy problem tego serialu. Każdy odcinek stanowi oddzielną sprawę. Wszystkie trwają około czterdziestu minut, a więc nie ma za dużo czasu na powolne rozgrywanie się akcji, stopniowanie napięcia i tym podobne. Można nawet napisać, że odcinki zostały stworzone według określonego schematu. Mianowicie na początku przedstawia się ofiarę, pokazuje okoliczności jej śmierci i w tym momencie najczęściej któryś z głównych bohaterów ma z nią styczność. Później akcja jest różnorodna, widz obserwuje postępy w prowadzeniu nowego śledztwa, ale także śledzi dramaty z życia prywatnego dwóch Tonich czy przepięknej policjantki, Cary. Ostatnie minuty to oczywiście rozwiązanie sprawy i ukazanie tego, co wydarzyło się naprawdę. I tak wygląda dosłownie każdy odcinek. Po góra dwóch można się trochę znudzić, zwłaszcza oglądaniem, jak Tony Junior non stop nie radzi sobie w pracy, wpada w przeróżne kłopoty albo broni osoby, którą wszyscy uważają za winną, zaś on jeden wmawia otoczeniu, że za morderstwo jest odpowiedzialny ktoś inny.

Praca gliniarza może sprawić wiele problemów. „The Good Cop” – recenzja serialu
Kadr z serialu „The Good Cop”
 Zagubione napięcie…

Kiedy wszystkie części tej produkcji są stworzone wedle jednego schematu, naprawdę ciężko wczuć się w akcję, której wprawdzie nie brakuje, lecz widz i tak łatwo może przewidzieć, co wydarzy się za kilka minut. Ponadto większość spraw, dostających się w ręce głównego bohatera, nie okazuje się jakoś mocno skomplikowana i niekiedy odbiorca już w połowie odcinka wie, kto jest zabójcą. Przez to tym bardziej ciężko się patrzy na zmagania Tony’ego Juniora, na jego nieporadność i naiwność w rozumowaniu, że jak ktoś tylko zobaczy policyjną blachę, to od razu zechce być uczciwy. Zabrakło w tym serialu specyficznego napięcia, niepewności, którą można odczuć przy oglądaniu, kiedy nie wie się, co takiego się jeszcze wydarzy. A ten element posiada nawet Ukryta prawda określana jako serial paradokumentalny i uznawana przez większość, jeśli nie wszystkich, za totalną głupotę. W przypadku The Good Cop tego nie ma, produkcję ogląda się ze stoickim spokojem, niewiele jest scen, które potrafią wywołać u odbiorcy szybsze bicie serca i wzrost poziomu adrenaliny. Ponadto należy wspomnieć także o tym, że fakt, iż każdy odcinek to odrębna historia sprawia, iż czasami widz musi się nieco nagimnastykować, żeby zrozumieć  co wydarzyło się w życiu prywatnym policjantów. To trochę zmniejsza przyjemność z oglądania.

Mała perełka i niewielka wada

Pomijając minusy wymienione powyżej, znalazł się również spory plus tego serialu. Jest nim gra aktorska Moniki Barbaro, wcielająca się w rolę Cary Vasquez. Aktorka zagrała bardzo przekonująco. Najbardziej podobały mi się sceny, w których pokazywała, że posiada większe jaja niż Tony Junior. Przez wszystkie dziesięć odcinków odczuwałam, że ta dwójka idealnie do siebie pasuje i wręcz łudziłam się, że w końcu się ze sobą zejdzie. Nawet inni bohaterowie odbierali ich słowne przekomarzania jako oznakę większego uczucia. Gra aktorska Moniki Barbaro nie była w najmniejszym stopniu sztywna, wręcz przeciwnie, na jej twarzy można było wyczytać z milion emocji, przez co jej postać wydawała się jeszcze bardziej życiowa i realna. Co zaskakujące, to nawet kiedy wybuchała złością, chociażby na swego szefa, czyli Tony’ego Juniora, robiła to w tak uroczy sposób, że nie potrafiłam powstrzymać się od uśmiechania.

Do irytujących bohaterów zdecydowanie można zaliczyć ojca głównego protagonisty, który pomimo tego, że już dawno nie pracuje w policji, nadal czuje do tego dryg. Za wszelką cenę stara się pomagać swojemu synowi w jego śledztwach. Ale oprócz nich prowadzi swoją najważniejszą w życiu sprawę – próbuje dowiedzieć się, kto pięć lat temu śmiertelnie potrącił jego ukochaną żonę. Powoli odkrywa zaskakujące fakty.

Praca gliniarza może sprawić wiele problemów. „The Good Cop” – recenzja serialu
Kadr z serialu „The Good Cop”

Na koniec twórcy postanowili zrzucić na widza bombę. Pomimo tego, że łatwo zauważyć, iż Tony Senior w jakiś pokręcony sposób kocha swego pierworodnego, to jednak jego sposób bycia pozostawia dużo do życzenia. Tych przypadków, gdy wpada w poważne tarapaty, kiedy podchodzi do wielu spraw bardzo niefrasobliwie i na zasadzie, że co ma być, to będzie, znajdziemy całkiem sporo, a każdy z nich niezwykle irytuje. Niekiedy wydawało mi się, że gdyby postawić Tony’ego młodszego i starszego obok siebie i zapytać, jak ich od siebie odróżnić pod względem zachowania, ciężko byłoby to określić. Owszem, syn również zachowywał się tak, jakby nadal był nastolatkiem, lecz niekiedy pokazywał, że potrafi stać się odpowiedzialnym w obliczu trudnej sytuacji, zaś jego ojciec nigdy.

Delikatne tło

Niewątpliwym plusem całego serialu jest tło muzyczne. Doskonale słychać, iż dźwięki nie zostały wybrane z przypadku. W The Good Cop muzyka i obraz stanowią jedność. Owszem, producenci zdecydowali się na dopasowanie jednej charakterystycznej melodii do jednej sceny, ale dzięki temu łatwo stwierdzić, co nas czeka w konkretnym momencie. I tak do popełnienia morderstwa została przypisany jeden podkład, do znalezienia ważnego tropu inny, zaś do wyjaśnienia sprawy jeszcze zupełnie odrębny. Tak, wychodzi tutaj ponownie schematyczność tej produkcji, ale z drugiej strony poprzez idealne wręcz przypisanie melodii do danego obrazu spowodowano, że historia sprawia wrażenie spójnej.

Warto?

Pomimo tego, że serial ten ma trochę wad, to w ostatecznym rozrachunku mogę śmiało napisać, że miło mi się go oglądało. Niestety musieli pojawić się również irytujący bohaterowie, jednak Monica Barbaro zagrała tak świetnie, że przyćmiła innych, oderwała od nich moją uwagę. Miało być zabawnie i faktycznie nie zabrakło scen tego typu. Szkoda tylko, że z czasem Tony Junior nie zmienił się w bardziej przenikliwego i mądrzejszego glinę.

Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu