Z pewnością większość z was lubi czasem obejrzeć coś, co przyprawia o gęsią skórkę na całym ciele, a po obejrzeniu czego będziecie bali się nawet wejść do własnego łóżka. Jednak od pewnego czasu można zaobserwować wśród horrorów tendencję odwrotną – zamieniają się one w komedie. A na dodatek zachowania bohaterów stają się po prostu niedorzeczne. Myślami, które wtedy krążą nam po głowie są: „O co tutaj chodzi?” albo „Kiedy w końcu zaczną oni działać w inteligentny sposób?” Czy tak też było i w przypadku Nieznajomych: Ofiarowania?
Wycieczka okazuje się złem tego świata…
Cindy wraz z mężem, Mike’iem, wiodą spokojne i normalne życie. Pewnego dnia wpadają na pomysł, że zabiorą dzieci – Kinsey oraz Luke’a – na wycieczkę autem. Rodzeństwo, jak to rodzeństwo, nie darzy się zbytnią sympatią, więc do samej koncepcji nie podeszło ze zbytnim entuzjazmem. Wszyscy szczęśliwie dotarli jednak na wyglądający na wymarły kemping, nie spotykając tam żywej duszy. A noc sprawiła, że miejsce to miało jeszcze bardziej niepokojący i przerażający klimat. Odnaleźli swój dom, który wydawał się początkowo miły i zachęcający, aby się w nim zatrzymać. Nagle rozległo się głośne pukanie. Za drzwiami stała dość młoda dziewczyna, chociaż ciężko to stwierdzić, bowiem jej twarz pozostawała ukryta w mroku. Zapytała naszych bohaterów, czy zastała Taylor. Otrzymawszy negatywną odpowiedź, odeszła, a Cindy i Mike myśleli, że zwyczajnie pomyliła domy. I nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkukrotnie. Na dodatek, całą rodzinę Cindy zaczynają prześladować dziwni, uzbrojeni w noże, zamaskowani ludzie. Jak nietrudno się domyślić, od tego momentu rozpoczyna się walka o życie, pytanie tylko czy komuś uda się wyjść z tego cało?
Trzej zamaskowani nieznajomi
Jak stwierdził reżyser tego filmu, Johannes Roberts, do jego stworzenia zainspirowała go pierwsza część – Nieznajomi (2008). Zagrali tam między innymi Liv Tyler oraz Scott Speedman, którzy także znaleźli się na opustoszałym kempingu, gdzie musieli zmierzyć się z trójką zamaskowanych nieznajomych. W umiejętny sposób film ten pokazywał, że tylko współpraca może zdziałać cuda i doprowadzić do tego, że uda im się przeżyć. Jedynka była mroczna, prym wiedli zabójcy w przerażających maskach, lecz… czegoś jej brakowało. Widz nie odczuwał napięcia i niepewności związanych z oczekiwaniem tego, co za kilka minut miało się wydarzyć. Większość scen była raczej dość mocno przewidywalna, a zachowania głównych bohaterów niekiedy zastanawiające. Film koncentrował się na tym, że protagoniści musieli wydostać się z nieprzyjemnego i niebezpiecznego miejsca, pułapki, co też czynili przez półtorej godziny. Pierwszą część oceniłam dość średnio, bo jedynie na cztery punkty w dziesięciostopniowej skali i po czasie mogę stwierdzić, że i tak była to mocno zawyżona nota, dziś bym pewnie dała tej produkcji maksymalnie dwa lub trzy. Pomysł na fabułę był świetny, bo w końcu kto nie odczuwa strachu na widok zamaskowanych twarzy? Jednak wykonanie mogłoby być znacznie lepsze.
Zabijanie 2.0
W przypadku Nieznajomych: Ofiarowania śmiało można się pokusić o stwierdzenie, że była to ta trochę bardziej wciągająca część. Co zadziwiające, do filmu zostali zaproszeni raczej aktorzy, których próżno szukać w innych produkcjach, nie licząc Christiny Hendricks, która jako Cindy wypada całkiem przekonująco. I to pomimo tego, że jej niektóre odruchy oraz zachowania pozostawiały pewien niedosyt na polu odbioru postaci. W swojej roli sprawdziła się również Beilee Madison jako Kinsey, która chyba najlepiej zagrała swoją postać. Wręcz idealnie oddawała emocje, w niektórych sytuacjach aż trudno było nie odczuwać podziwu dla jej opanowania i odwagi.
Ale co w tym filmie było najważniejsze? Oczywiście, trzej zamaskowani zabójcy. Nie dość, że każdy miał swoje charakterystyczne zakrycie twarzy, to jeszcze w ich rękach zawsze lśnił nóż. Co ciekawe, stale znajdowali się o krok dalej niż ci protagoniści. Pomimo kamuflażu można było odnieść wrażenie, że na ich obliczach nie uświadczylibyśmy jakichkolwiek emocji, poza jedną sceną ukazującą szeroki, przerażający i umazany krwią uśmiech powalonej przez Kinsey antagonistki. To właśnie mordercy podtrzymują całość filmu, wcielający się w nich aktorzy w wielce intrygujący i wciągający sposób odegrali swoje role. Nie musieli wypowiadać najmniejszego słowa, wystarczyła charakteryzacja oraz język ciała, aby wzbudzać w widzach niepokój.
Niewątpliwie, w Nieznajomych: Ofiarowaniu ważną rolę pełni również ścieżka dźwiękowa. Przykładem pierwszym z brzegu może być fragment, w którym pozostawiony w aucie, ranny Mike, zostaje odnaleziony przez jednego z antagonistów. Mężczyzna przez chwilę siedzi spokojnie i tylko wpatruje się w swoją próbującą się uwolnić ofiarę. Po chwili zabójca wybiera w radiu stację ze spokojną, wręcz relaksującą muzyką i zaczyna bawić się w jej takt nożem. Ta melodia, która klimatem w ogóle nie pasuje do sytuacji, sprawia, że widz odczuwa jeszcze większy strach. Za drugi niech posłuży epizod na basenie, kiedy Luke, uciekając przed prześladowcą, wskakuje do wody. W tle ponownie słychać pozytywny utwór, kojarzący się raczej z potańcówką, klubem, czymś przyjemnym, ale na pewno nie z rozgrywającym się na naszych oczach morderstwem.
Czemu oni tak robią?
Bez względu na to, że produkcja stanowi sensowną, spójną całość, a zabójcy wypadli przekonująco, w Nieznajomych: Ofiarowaniu nie zabrakło jednak scen, w których zachowania postaci wydawały się mało logiczne. Na pierwszą nie przyszło długo czekać – już samo to, że bohaterowie się rozdzielają, było bowiem zastanawiające. Cindy wraz z córką wracają do domu, aby spróbować wezwać pomoc. Okazuje się jednak, że ich telefony komórkowe nie działają. W środku zaskakuje je jedna z uzbrojonych, zamaskowanych prześladowczyń. Czy w tym przypadku pierwszym odruchem nie powinno być rozejrzenie się za własną bronią? Chwycenie czegokolwiek, co mogłoby nią być? Nasze bohaterki zamiast chociażby obezwładnić wroga postanawiają uciekać na dach, co kończy się dość przewidywalnie (i tragicznie). Zastanawiające jest również to, że miały dość spore szanse na pokonanie nieprzyjaciela, ich było dwie, a ona tylko jedna, a jednak zabójczyni i tym razem odniosła zwycięstwo. W drugim tego typu fragmencie uzbrojonemu w pistolet Lukowi udaje się odnaleźć siostrę, jednak okazuje się, że dziewczyna znów jest w niebezpieczeństwie. Zamiast jednak skorzystać z broni chłopak mierzy do przeciwniczki i… na tym koniec. Stoi jak sparaliżowany i nie potrafi wykonać najmniejszego ruchu, kiedy zaś Kinsey krzyknęła, że ona strzeli, kazał jej po prostu uciekać… Serio? Ze zranioną nogą? Poza tym w filmie znalazło się sporo scen, w których bohaterowie odwracają się tyłem do prześladowców czy zostawiają pistolety w takich miejscach, że ktoś inny łatwo może je przechwycić. Dlaczego protagoniści w tego typu produkcjach muszą się tak irracjonalnie zachowywać?
Czemu ten film był… śmieszny?
Podczas oglądania łatwo odnieść wrażenie, że horror już nie straszy, nie wywołuje skrajnych emocji, jedynie śmieszy. Chociaż nie można powiedzieć, że zastosowane w Nieznajomych: Ofiarowaniu maski nie oddziałują na widza w żadnym stopniu. W innym kontekście byłyby nawet słodkie i śliczne, tutaj jednak wywołują strach i niepokój. Pomimo wszystko jednak w fabule nadal coś nie zagrało tak, jak powinno i niektóre wątki zdecydowanie powinny zostać lepiej dopracowane. Chociażby wspomniane już przeze mnie zachowania bohaterów mogłyby być bardziej inteligentne i przemyślane. Można zrozumieć to, że w sytuacjach zagrożenia, kiedy poziom adrenaliny znacznie się podnosi, człowiek przestaje racjonalnie myśleć, ale są tego jakieś granice. Z pewnością odwracanie się do zabójcy tyłem czy też uciekanie z pomieszczenia, w którym tyle przedmiotów mogłoby stanowić broń, nie należą do najracjonalniejszych. Podczas seansu można dojść do wniosku, że jedynie Kinsey tak naprawdę zależy na wyjściu żywą z tego koszmaru – była zdecydowanie ze wszystkich protagonistów najodważniejsza, a jej zachowania charakteryzowały się pewnym przemyśleniem.
Poza tym, w filmie pojawiła się także scena, która idealnie pokazała, że na ekranie nie musi lać się krew hektolitrami, żebyśmy odczuwali przerażenie. Kiedy Kinsey chowa się w rurze i krzyczy do zabójców: „Czemu wy to robicie?”, a obok niej pojawia się zamaskowana głowa i mówi: „My się dopiero rozkręcamy!”, naprawdę się bałam. Tylko, niestety, takie perełki możemy zliczyć na palcach jednej dłoni.
To jeszcze nie koniec…
Jeśli sądziliście, że na tej części wszystko się zakończy, a zabójcy będą żyć długo i szczęśliwie, siejąc wszędzie wokół siebie zamęt, to byliście w błędzie. Ostatnia scena, rozgrywająca się w szpitalnej sali, wygląda następująco: rozlega się głośne pukanie i nagle… Pojawiają się napisy końcowe! Daje to do myślenia i sugeruje, że kiedyś pojawi się kolejna część Nieznajomych. Tak tylko się zastanawiam, czy po dwóch filmach, które raczej nie zachwyciły, ktoś będzie miał ochotę jeszcze na obejrzenie ich kontynuacji.
Czas stracony?
W tym momencie wypadałoby odpowiedzieć na dość trudne pytanie: czy polecam tę produkcję, czy jednak będę twierdzić, że są lepsze od niej filmy. Na początek warto wspomnieć, że łatwo się nabrać na to, co pokazuje trailer. Przecież każdy doskonale wie, że ma on za zadanie ukazanie danego filmu z jak najlepszej strony i zachęcić do jego obejrzenia. Także i w tym przypadku zapowiedź została wykonana w podobny sposób. Na jej podstawie stwierdziłam, że może to być naprawdę dobry i trzymający w napięciu obraz, który będzie się przyjemnie oglądało. Muszę się przyznać również do tego, że maski zawsze wywołują we mnie niepokój, strach, a nawet obawę, tym bardziej więc zapowiadał się interesująco. Dlatego skusiłam się na obejrzenie Nieznajomych: Ofiarowanie. Tak jak już mówiłam, przerażających scen tu się jednak nie uświadczy, zaś tych komediowych – owszem. Sam pomysł na fabułę oraz na miejsce osadzenia akcji tej produkcji był świetny, jednak coś zazgrzytało z samym wykonaniem. Zachowania bohaterów wzbudzały zdumienie i czasem nawet zniesmaczenie. Z drugiej strony już sporo razy się przekonałam o tym, że to, co ja uważałam za nudną szmirę, ktoś inny wychwalał pod niebiosa. Dlatego chyba po prostu odpowiem dyplomatycznie: musicie się przekonać na własnej skórze, czy ten film jest właśnie dla was.
Tytuł oryginalny: The Strangers: Prey at Night
Reżyseria: Johannes Roberts
Rok powstania: 2018
Czas trwania: 1 godzina 25 minut