Okładkowe sroki doskonale wiedzą, iż kolorowa ilustracja na oprawie potrafi przyciągnąć jak magnes. Każda z nich niewątpliwie miała w życiu taki moment, że kiedy spojrzała na obwolutę książki, wiedziała, iż musi przeczytać tę powieść. Zazwyczaj nie interesują nas wtedy tytuł, autor, nie wspominając już nawet o gatunku literackim. Od wielu lat wydawnictwa stosują ten sam chwyt marketingowy i… Cóż, przynajmniej ja daję się na to jeszcze (czasami!) złapać.
Na swoje usprawiedliwienie napiszę, że w przypadku Pana Światła przemówiły do mnie dwie rzeczy: okładka (bo jakżeby inaczej!) i pierwsze słowa ze stopki redakcyjnej brzmiące: „Magiczna powieść science fiction, w której postapokaliptycznym światem odległej planety zawładnęły mściwi hinduistyczni bogowie”. Chyba nic więcej nie trzeba tutaj dodawać. Książka po raz pierwszy została wydana pięćdziesiąt trzy lata temu, dokładnie w 1967 roku. I chociaż zaliczana jest do gatunku sci-fi, to moim zdaniem ciężko zamknąć ją w jakichkolwiek ramach. Jest po prostu niesamowitą podróżą, którą każdy musi odbyć indywidualnie.
W WIELKIM skrócie
Na skolonizowanej planecie, grupa hinduistycznych bogów – Brahma, Kali, Kriszna, Sziwa i wielu innych – sprawuje nadzór nad ludźmi, którzy cofnęli się w rozwoju i na nowo próbują odbudować zapomnianą technologię. Jednak w rewolucjonizmie przeszkadzają wspomniane wcześniej potężne siły, gdyż łatwiej jest kontrolować nieświadome swoich możliwości społeczeństwo. Wskutek tego wierni składają przed bogami pokłony, oddając im wielką chwałę… i oczywiście majątek. Nie zgadza się na to ten, który niegdyś zwany był Buddą/Samem. Postanowił odwrócić się od swoich towarzyszy i wypowiedzieć wojnę niesprawiedliwości.
Panteon hinduistyczny
Tak naprawdę cokolwiek nie napisałabym odnośnie treści, mogłoby okazać się spoilerem. Już na tylnej okładce w opisie Pana Światła wydawnictwo zamieściło pewną informację, która bez wątpienia dużo zmieniła w moim odbiorze książki. W zasadzie przez całą lekturę chodziła mi po głowie myśl, o ile bardziej byłabym zadowolona z powieści, gdybym sama odkryła ten istotny fakt. Dlatego streszczona przeze mnie fabuła to zaledwie kropla w morzu. Pierwsze pięćdziesiąt stron okazało się totalnym chaosem. Roger Zelazny wrzuca czytelnika na głęboką wodę i tylko od niego zależy, czy zdoła utrzymać się na powierzchni. Gwarantuję wam, że bez choćby najmniejszej znajomości panteonu bóstw hinduskich zgubicie się już na samym początku. I nie chodzi mi o studiowanie wszystkich grup wierzeń wchodzących w skład tej religii. Wystarczy tylko poczytać o samych bogach i obszarach ich działania. Dopóki sama tego nie uczyniłam, to przez długi czas błądziłam w mnogości wątków i postaci. A pisarz okazał się bezlitosny. Nigdy nie opisuje niczego dwa razy, wszystkie szczegóły należy dokładnie pamiętać.
Autor bardzo powoli buduje świat w Panu Światła. Nim tak naprawdę przejdziemy do punktu kulminacyjnego całej powieści, zapoznajemy się z problemami religijnymi, etycznymi i politycznymi skolonizowanej planety. Część z nich wydaje się banalna, a niektóre nad wyraz ciekawe. Zwłaszcza przemyślenia filozoficzne (a tych jest tutaj całkiem sporo) czytałam nawet po dwa razy, aby dokładnie zrozumieć przesłanie, jakie ze sobą niosą. Żeby tego było mało, w książce wydarzenia nie rozgrywają się chronologicznie. W pewnym momencie mamy przeskok czasowy wyjaśniający nam powody, którymi kieruje się Budda/Sam i kilku jego współtowarzyszy. Powoli układamy kolejne puzzle, aby na końcu cały obrazek w pełni stanął nam przed oczami. Jeżeli czegoś zapomnieliście – cóż, nie liczcie na powtórkę. Książka zostawi was z niewypełnioną luką i tylko ponowna lektura pozwoli wam na zrozumienie tego faktu.
Zgadzam się z George’em R.R. Martinem
Na okładce Pana Światła widnieje rekomendacja od twórcy książkowej sagi Pieśń Lodu i Ognia, który uważa, że książka Rogera Zelaznego jest „jedną z najlepszych powieści SF wszech czasów”. Całkowicie się z tym zgadzam! Nie czytałam ostatnio tak dobrej historii. Pomimo początkowego chaosu i mętliku w głowie, później było już tylko coraz lepiej. Aż do wielkiego finału, gdzie wszystkie karty zostały wyłożone na stół.
Tytuł: Pan Światła
Autor: Roger Zelazny
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-8116-787-1
Więcej informacji znajdziecie TUTAJ