W ubiegłym roku Jacek Piekara zaserwował fanom powrót do inkwizytorskiego świata, mimo wszystko nie do końca tak, jak oczekiwali tego czytelnicy. Jednak na Miecz Pana! Historia przygód Mordimera na Rusi była niezwykle wciągająca. Czy kontynuacja trzyma poziom?
A wszystko z powodu kobiety
Główną osią fabularną jest tutaj relacja Mordimera z piękną i tajemniczą Nataszą, wychowanką wiedźmy. Włada ona potężną i sekretną magią, związaną z dzikimi ziemiami Rusi. Nawet nasz sługa boży, mimo swego wykształcenia inkwizytorskiego, nie jest do końca pewien, na jakiej zasadzie działa regionalny okultyzm. Mordimer po raz pierwszy czuje przywiązanie do drugiego człowieka i stara się go chronić za wszelką cenę.
Nie mogło oczywiście zabraknąć wciągnięcia protagonisty w kolejną kabałę. Prosta wyprawa wojenna Ludmiły przeciwko zbieraninie bandytów i chłopów daje początek lawinie zdarzeń. Główny bohater staje się świadkiem lokalnej polityki, której nie rozumie i w której nie chce uczestniczyć. Jednak wyznając zasadę, „pan każe, sługa musi”, wypełnia kolejne zadania. A wszystko, aby znów być u boku swej kobiety. Najwięcej zamieszania wprowadza jego znajoma, która nagle, po kilku miesiącach, w towarzystwie lokalnego szlachcica pojawia się inkwizytorowi na drodze. Okazuje się, że przedstawiciel Świętego Oficjum jest niezwykle rozpoznawalną postacią w dzikich krainach.
Zachwiana wiara?
Inkwizytorzy to oddani słudzy Boga oraz Cesarstwa, którzy pozbędą się każdego heretyka, demona lub innego zagrożenia Świętej Wiary. Jednak pobyt na Rusi zmienia Mordimera, choć on sam boi się do tego przyznać. Kwestie teologiczne nadal są dla niego niezwykle ważne, mimo wszystko coraz częściej bywa rozdarty między swoim obowiązkiem a sercem, które szepcze nieustannie jedno imię. To oryginalna przemiana głównego bohatera, znanego z nieugiętości i prawdziwej żarliwej wiary. Wkradają się tu zwykłe ludzkie słabości, które są czymś więcej, niż zaspokojeniem pożądania. Jak widać brak Świętego Oficjum oraz wsparcia braci powoduje, że protagonista jest bardziej podatny na pokusy.
Przeklęte Kobiety to nie tylko podtytuł tej książki, ale także istotny element całej fabuły. Początkowo wydaje się czytelnikowi, że dokładnie wie, o które postaci chodzi, jednak im dalej w ruski las, tym bardziej człowiek się gubi. Wątpliwości co do klątwy towarzyszyły mi do ostatniej strony. A jakby tego było mało, wokół buzują potężne czary, które zaskakują nawet tak obytego w tych tematach Mordimera. Zdobył on wszelkie kwalifikacje, potrzebne do zwalczania magii, ale jak ma ją pokonać, skoro jest ona związana z tym niegościnnym krajem i jego ukochaną?
Dzika Ruś znów zauroczyła
Gdy sięgałem po pierwszy tom tej trylogii, nie do końca byłem przekonany, czy wysłanie Mordimera na kraniec Europy to dobre rozwiązanie. Co mogło być ciekawego na Rusi wśród jej bagien, lasów i śniegów? Okazało się, że całkiem sporo i Piekara pokazuje w Przeklętych kobietach, że dobrych pomysłów mu nie brakuje. Historia ponownie wciąga, człowiek czyta ją jednym tchem. W przeciwieństwie do innych książek sagi inkwizytorskiej, tutaj nie brakuje świeżych idei i sporych zwrotów, których nigdy nie doświadczył główny bohater w swoim Imperium. Zaryzykuję stwierdzenie, że ta książka jest lepsza od poprzedniczki.
Jak ma to zwyczaju, autor zakończył swoją książkę w najciekawszym momencie. III część będzie zwieńczeniem całej opowieści. Na miecz Pana, nie mogę się tego doczekać!
Tytuł: Ja inkwizytor. Przeklęte kobiety
Autor: Jacek Piekara
Liczba stron: 407
ISBN: 978-83-796-4454-4
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Więcej informacji znajdziecie TUTAJ