Niektóre gry są jak dobre wino i warto poczekać, aż się ich spróbuje. Po całym zamieszaniu związanym ze Star Wars Jedi: Fallen Order, postanowiłem usiąść i na spokojnie sprawdzić ten tytuł. Warto po nią sięgnąć?
Schowam się na złomowisku
Cal to młody złomiarz, który pracuje na planecie Bracca. Trafiają tam wszystkie pojazdy byłej Republiki, albowiem kilka lat wcześniej Palpatine przejął władzę i stworzył Imperium Galaktyczne. Zgodnie z rozkazem 66, klony zlikwidowały prawie wszystkich Jedi, a ci, którzy przeżyli, są bezwzględnie poszukiwani przez Inkwizycję. Nasz bohater okazuje się padawanem cudem ocalonym z masakry użytkowników Mocy i ratując przyjaciela, ujawnił swoje zdolności. Rozpoczyna się dramatyczna ucieczka przed oddziałami szturmowców, a pomoc nadchodzi z całkowicie nieoczekiwanej strony.
To tyle, jeśli chodzi o zarys fabularny. Gra ma na tyle ciekawą historię, że grzechem byłoby zdradzić wam coś więcej. Już pierwsza lokacja zachwyciła mnie widokami. Masa nawiązań do serialu Wojny Klonów (które uwielbiam ze względu na droidy) oraz sylwetki wielu pojazdów, które zobaczyliśmy na ekranach kin. Od razu poczułem, że klimat w trakcie rozgrywki będzie nieziemski. I miałem rację. Napotkane postacie są różnie przedstawione, jedne lepiej, a drugie gorzej. Jednakże serce najpewniej skradnie wam niewielki droid, który z wami podróżuje!
To jest latar… miecz świetlny
Star Wars Jedi: Fallen Order to gra akcji z kamerą osadzoną z perspektywy trzeciej osoby. W przeciwieństwie do poprzednich tytułów ze świetlnym mieczem jako bronią główną, nasz bohater, Cal, nie przeszedł pełnego szkolenia rycerza Jedi. Jest dopiero padawanem i nawet starcie z oddziałem szturmowców może zakończyć się szybką śmiercią. Walka wymaga podejścia z głową i pełnego wykorzystania dostępnego arsenału. Jeśli zginiemy, to wracamy do ostatniego miejsca medytacji, czyli bezpiecznego rejonu, gdzie można odzyskać lecznicze stimy oraz wydać punkty doświadczenia. Przy okazji wszyscy wrogowie, którzy zostali przez nas ubici, powracają zza grobu. Jest to podobne rozwiązanie, jak w przypadku serii Dark Souls, a na najwyższym poziomie trudności walka potrafi być bardzo trudna. Wrogowie atakują bezlitośnie, nie zostawiając nam nawet sekundy na błąd. Wykonują także potężne uderzenia, które są zwiastowane przez przybranie czerwonego koloru przez naszych oponentów. Jedynym ratunkiem, w tym wypadku, jest wykonanie uniku.
Rozwijamy także swojego bohatera, jednak nie mamy tutaj większej swobody. Nowe ruchy z wykorzystaniem ostrza, rozszerzenie poziomu życia czy rozszerzanie zakresu działania zdolności Mocy. Te elementy nie pozwalają na kreowanie dowolnego sposobu walki. Jedyne, na co mamy realny wpływ w kształtowaniu protagonisty, to wygląd miecza świetlnego oraz wierzchnie ubrania postaci. Fallen Order to opowieść skupiona na Calu, nie na kreowaniu swojej wizji Jedi.
Otwórz umysł i ucz się
Pozytywnym zaskoczeniem okazały się zagadki, których osobiście nie cierpię w grach (jeśli mam otworzyć drzwi, to wolę ładunki wybuchowe). Jako zagorzałemu fanowi Star Wars, spodobało mi się, że w ciekawy sposób łączą się one z doktryną Jedi i do tego są wpisane bezpośrednio w fabułę. Wymagają one spostrzegawczości, czasem cierpliwości, oraz ciągłej nauki. Otrzymując nowe zdolności, musimy je wykorzystywać w coraz bardziej rozbudowanych łamigłówkach. Dzięki temu Cal nabywa kolejne umiejętności i sam rozwija się jako główny bohater.
Nie mogło zabraknąć elementów platformowych, które zrealizowano z głową, chociaż niejednokrotnie przeszkadzało sterowanie (o tym później). Protagonista porusza się żwawo, a animacje ruchu są wykonane na przyzwoitym poziomie.
Pomimo panowania Imperium, jest pięknie
To, co ogromnie cieszy oko gracza, to piękne widoki, które stworzono na potrzeby gry. Każda z planet jest wyjątkowa, ze swoim klimatem i elementami czy to architektury czy przyrody. Wszelkie budynki, postacie oraz statki są czystą esencją Star Wars i nie można ich pomylić z żadnymi innymi. Twórcy potrafili dodać nowe elementy obok starych i łączy się to w przepiękną mozaikę. Człowiek chce ją podziwiać godzinami. Jednak silnik Unreal Engine 4, na którym działa Star Wars Jedi: Fallen Order, nie wykorzystuje pełni swoich możliwości. Niejednokrotnie (na konsoli PS4 Pro) tekstury wczytywały się w trakcie rozgrywki, a niektóre modele czy animacje mogłyby być zdecydowanie lepsze.
Upadły Zakon
Star Wars Jedi: Fallen Order to udana produkcja i zagrywanie się w nią sprawia sporą przyjemność. Jednakże, jak każda gra wideo, i ta nie mogła być idealna. W moim odczuciu główne wady występują na poziomie projektowania niż samego kodu.
Strasznie denerwujący jest backtracking, bo wymusza na nas ciągły powrót do znanych już miejsc. Nie cierpię takich zabiegów, chyba że lokacje są poddawane zmianom polegających na czymś więcej niż dodaniu kilku nowych przeciwników. Na szczęście twórcy byli świadomi, że ta mechanika może frustrować i dodali wiele skrótów, które przyspieszają podróże po całej mapie.
Medytacja wybija z rytmu oraz wczucia się w klimat. Odpoczynek w jej trakcie oznacza ponowne pojawienie się przeciwników na mapie. A że liczba leczniczych stimów w naszym ekwipunku jest ograniczona, denerwuje to jeszcze bardziej. Niemniej tu także należy się szacunek projektantom – bezpieczne miejsca są częstym widokiem na poszczególnych planszach.
Ostatnie, co mogę zarzucić, to sterowanie na konsoli. Niejednokrotnie doprowadziło do śmierci mojego bohatera, albowiem pad najwyraźniej lepiej wiedział, co mam na myśli. Zdarzyło mi się także, że trakcie wspinaczki, padawan nie złapał się krawędzi lub wybił się zbyt słabo, nie sięgając odpowiedniego punktu. A najbardziej denerwuje mnie fakt, że wskakując na ścianę , musimy docisnąć drugi klawisz, aby Cal do niej przywarł. Inaczej się puści i spadnie prosto w przepaść. W końcu się tego nauczyłem, ale początkowo niezwykle często ginąłem przez grawitację.
Historia przedstawiona jest całkiem niezła, ale… znowu gramy tymi dobrymi i oczywiście Jedi? To już tak nudne i powtarzalne. Dlaczego twórcy wciąż nie potrafią osadzić protagonisty po stronie złego Imperium? W przypadku fabuły Star Wars: Battlefront II, wielce zapowiadano opowieść o sługach Imperatora. Szkoda tylko, że bohaterka błyskawicznie trafia na stronę Rebelii. Mam nadzieję, że ten błąd nie zostanie powielony w kolejnych grach.
Śmieszy także zachowanie miecza świetlnego i pojawianie się „ognistych śladów” na pancerzach szturmowców. W imię odpowiedniej klasyfikacji wiekowej, zmieniono właściwości najsłynniejszej latarki w świecie popkultury, jednak ta decyzja jest w pełni zrozumiała i w żaden sposób stanowi wady gry.
Ruszaj, młody padawanie!
Pomimo mojego marudzenia, Star Wars Jedi: Fallen Order to porządnie wykonana gra i nie mogę zrobić nic innego, jak tylko ją polecić. Twórcy przewidzieli, że nie wszyscy gracze to mistrzowie walk na padach bądź klawiaturach, więc nie musicie się obawiać poziomu trudności. A opowieść o rudym padawanie i jego droidzie jest naprawdę wciągająca. No i po tylu latach dostaliśmy w końcu porządny tytuł singlowy, osadzony w uniwersum Star Wars!
Za możliwość otrzymania klucza recenzenckiego dziękujemy firmie EA.
- Świetna gra singlowa w uniwersum Star Wars,
- Dobrze zrealizowany świat i piękne scenerie,
- Walka jest wymagająca i satysfakcjonująca,
- Zagadki są dobrze powiązane z klimatem Star Wars.
- Znowu jesteśmy po stronie rebelii,
- Backtracking,
- Sterowanie lubi zaskakiwać. Negatywnie.