W Wojnie płci, filmie w reżyserii Valerie Faris i Jonathana Daytona, wkraczamy za kulisy tenisowego pojedynku, który w 1973 roku zafascynował całą Amerykę. Kraj był wtedy o wiele mniej przychylna kobietom, chcącym się wykazać wykazać. Czy w filmie udało się pokazać, jaka atmosfera narosła wokół pojedynku King-Riggs?
Cicha woda
W 1973 roku Billie Jean King została mistrzynią w tenisie kobiecym. Bobby Riggs uchodził już za podstarzałą gwiazdą tenisa, próbującą desperacko pozostać istotną postacią w sporcie, na dodatek mającą spore problemy rodzinne oraz hazardowe. Jednocześnie był szowinistą pierwszej klasy, dlatego pojedynek z młodziutką King miał być dla niego nie tylko sposobem na udowodnienie innym, że wciąż jest w formie, ale również na pokazanie kobietom, że gdzie ich miejsce.
Emma Stone wciela się w Billie Jean i świetnie oddaje zarówno przebojowość tenisistki na korcie, jak i nieśmiałość poza nim. King, w którą wciela się zdobywczyni Oscara Emma Stone, jest czarująca, mimo wycofanej postawy i problemów, jakie próbuje skrywać przed światem. Steve Carrell jako Riggs prezentuje to, co lubię w nim najbardziej — klauna, który żartami i pozornym luzem próbuje stworzyć inny obraz siebie. Dzięki niemu pokochałam The Office, kiedy durne komedie w stylu Legendy telewizji mnie tylko irytują. Jednakże, w przypadku postaci Riggsa nie pasowały mi te wszystkie sceny, w których pokazany był jako czuły ojciec i kochający mąż z wyrzutami sumienia. Scenarzysta, Simon Beaufoy (który ma na swoim koncie Slumdog: Milioner z ulicy, Everest, 127 godzin, a także Goło i wesoło), próbował w ten sposób ocieplić jego wizerunek, by nie wydawał się skończonym szowinistycznym palantem.
Na drugim, trzecim planie
Szkoda również, że postacie drugoplanowe zostały potraktowane trochę po macoszemu i chyba tylko Sarah Silverman jako Gladys Heldman, założycielka magazynu World Tennis pokazała charakter. Priscilla Wheelan-Riggs, grana przez Elizabeth Shue, była typową poirytowaną żoną. Z kolei wcielającemu się w prezesa Związku Tenisowego Billowi Pullmanowi brakowało tylko dobrze opracowanego złowrogiego śmiechu, którym mógłby zaprezentować, oglądając potknięcia King na korcie i poza nim, by zostać prawdziwym złoczyńcą filmu. Nawet mąż Billie Jean, w którego rolę wcielił się Austin Stowell, jakkolwiek postać wspierająca i czuła, napisany został nieco jednowymiarowo.
Ale rozumiem, że film miał skupiać się przede wszystkim na dwóch postaciach– to one miały być najlepiej zaprezentowane. Chodzi w nim przede wszystkim o konfrontację dwóch osobowości i talentów w czasach, w których walka o równouprawnienie była trudna, a seksizm w mediach i pracy był na porządku dziennym. A niektórzy mężczyźni nadal myśleli, że kobiece ligi sportowe i organizacje zrzeszające sportsmenki, zapewniające im płace oraz godziwe warunki to tylko jakieś fanaberie i niewinne zabawy.
By wypaść lepiej
Odnoszę jednak wrażenie, że takie zabiegi – sprowadzanie bohaterów drugoplanowych do kliszy i, w szczególności, ocieplanie wizerunku Riggsa – osłabiły przekaz filmu. Wojna płci nie uderza tak mocno, jak można było oczekiwać. Zamiast historii o prawdziwej, czasami bardzo nierównej walce kobiet o akceptację w kolejnej dziedzinie życia, dostaliśmy zmiękczoną nieco opowieść o sporcie dla bogaczy. Taką ciekawą historyjkę, jak to świat sportu zastanawiał się, czy pięćdziesięciopięcioletni alkoholik może wygrać mecz tenisowy z święcącą sukcesy dwudziestoparolatką.
Film jednak ogląda się z przyjemnością, bo lata 70. w wersji Faris i Daytona wyglądają naprawdę nieźle, a historia może zaciekawić. Dlatego warto zapoznać się z historią Billie Jean King, która nadal udziela się tak w działalności dotyczącej sportu, jak i w walce o równe prawa kobiet i mniejszości seksualnych. Można poczytać, kim była Gladys Heldman i co potrafiła zdziałać w tamtych czasach, oraz jak te kobiety zaryzykowały swoją stabilizację finansową dla spełnienia marzeń o uprawianiu ukochanego sportu na równi z mężczyznami.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy
Tytuł oryginalny: Battle of the Sexes
Reżyseria: Jonathan Dayton, Valerie Faris
Rok powstania: 2017
Czas trwania: 2 godziny 1 minuta