Potwory, niebezpieczeństwo i pełno przygód. „Arlo Finch i Dolina Ognia” – recenzja książki

-

Nawet człowiek, który uważa się już za dorosłego, nagle odczuwa przejmującą potrzebę, aby sięgnąć po młodzieżową powieść. Osobiście lubię, jak w takiej historii pojawia się wiele niesamowitych istot nadnaturalnych, odważnych bohaterów, z których każdy wyróżnia się oryginalną umiejętnością i, co najważniejsze,  mnóstwo przygód, które czytelnik przeżywa wraz z innymi. Czy Arlo Finch i Dolina Ognia spełniła moje wymagania?
Zwyczajne życie, ale tylko pozornie

Arlo Finch nie ma szczęścia w życiu. Jego ojciec wyjechał aż do Chin, aby tam się ukrywać przed FBI, zaś sam chłopiec wraz z siostrą i mamą został zmuszony do ciągłej przeprowadzki. Już nawet nie stara się, aby nawiązać nowe znajomości, bo wychodzi z założenia, że za chwilę znów wszystko będzie musiał rozpoczynać od nowa. W końcu wraz z rodziną trafia do Pine Mountain. W tym tajemniczym miasteczku Arlo nieoczekiwanie zyskuje kilku naprawde dobrych przyjaciół. Na dodatek wokół niego zaczyna się dziać coraz więcej dziwniejszych sytuacji. Czemu wiedźmy oraz inne potwory tak bardzo pragną schwytać chłopca w swoje ręce?

Klimatyczna opowieść o sile przyjaźni

John August jest autorem scenariuszy do takich filmów jak Duża ryba (2003) Gnijąca panna młoda (2005) czy też Charlie i fabryka czekolady (2005). Tym razem postanowił stworzyć magiczną historię o chłopcu, którego los odrobinę pokiereszował i obdarzył różnokolorowymi oczami (co bohater uważa za jeszcze gorszą rzecz). Od tej powieści naprawdę ciężko się było oderwać. Fabuła jest zbudowana w taki sposób, że czytelnik ma wrażenie, iż po prostu musi przekonać się, co się wydarzy za chwilę i co jeszcze spotka bohaterów. Autorowi udało się ukazać swoją opowieść w tak plastyczny sposób, że można odnieść wrażenie, że towarzyszymy Arlo i jego przyjaciołom w ich przygodach.

Między wierszami autor przemycił tu również pewne przesłanie. Mianowicie, nieważne, co się dzieje w naszym życiu, jak duże spotykają nas problemy, najważniejsze, aby otaczały nas osoby, na które możemy w stu procentach liczyć. Te pouczenie daje nadzieję czytelnikowi na lepsze jutro, uzmysławia po raz kolejny, iż nie warto się za bardzo przejmować tym, co daje nam los, bowiem kiedyś zmieni on swój bieg i da on szczęście.

Dość oryginalnym pomysłem było stworzenie Długiego Lasu, znajdującego się tak naprawdę wszędzie i biada tym, którzy do niego wejdą. Bowiem nigdy nie pozostaje on taki sam przez dłuższy czas, zatem kiedy wybierze się daną ścieżkę, a później będzie chciało się zawrócić, to trasa już okaże się zupełnie inna.Stworzenie takiego miejsca powoduje w czytelniku chęć rozwijania jeszcze bardziej swojej wyobraźni, poza tym las ten stanowi metaforę naszego życia – w zależności od naszych wyborów, na pewne rzeczy i wydarzenia mamy wpływ, na inne jaka nasza decyzja by nie była, to i tak nie jesteśmy w stanie zmienić biegu wydarzeń.

Autor świetnie również wręcz wykreował wszystkich bohaterów. Nie ma ich zbyt wielu, więc czytelnikowi łatwiej zapamiętać, kto jest kim i każdego z osobna polubić albo też nie zapałać do niego gorącymi uczuciami. Każdy z nich wyróżnia się jakąś właściwą tylko dla siebie cechą czy zdolnością, która pomaga w pracy zespołowej. I tak na przykład Jonas i Julie, bliźnięta, świetnie sygnalizują, Wu potrafi szybko rozpalić ognisko, zaś Indrze nie straszna żadna z map, a Arlo… Tego wam zdradzić nie mogę, bo odebrałabym część przyjemności z czytania.

Warte zapisania i zapamiętania

Niedługo po rozpoczęciu lektury natrafiłam na godny zapamiętania jej fragment. W przypadku tej powieści nie zabrakło dziwacznych istot, żyjących wśród zwyczajnych ludzi, co mi osobiście bardzo przypadło do gustu. Przykładem tego może być następujący opis rozterek Arlo na temat zająca z rogami:

„Arlo mógł sobie wyobrazić, jak taki zając wygląda. Mniej więcej. Więcej problemu miał z wyobrażeniem sobie, jak daje radę skakać z porożem na łebku. I jak wchodzi do nory, jeśli w ogóle jakąś ma? Czy zające mają nory? Zdał sobie sprawę, że niewiele wie o zwyczajnych zającach, a co dopiero o rogatych” (s. 36).

Autorowi udało się umiejętnie wpleść odniesienie do popularnej historii wiernego psa:

„Arlo pamiętał opowiadanie o psie w Japonii , który codziennie czekał na stacji kolejowej na swojego pana. […] pies był zawsze gotów odprowadzić swojego właściciela […]. Pewnego dnia mężczyzna zmarł w pracy. Pies do końca swojego życia chodził na stację i czekał, aż jego pan wysiądzie z pociągu. Wracał do domu dopiero po odjeździe ostatniego pociągu” (s. 141).

Nie mogło również zabraknąć scen pełnych humoru, które wywołują w czytelniku chociażby lekki uśmiech na twarzy:

„Wuj tak się przestraszył, że spadł ze stołka, wprost w stertę kartonowych pudełek. Wreszcie wylądował na plecach obok wypchanego bobra trzymającego w łapie szczotkę” (s. 211).

Aż miło popatrzeć!

Już sama okładka cieszy oczy potencjalnego czytelnika, przyciąga go do siebie ogromną siłą. Miłym dodatkiem i niewątpliwie ogromnym plusem omawianej powieści są same ilustracje. Pomyślicie, że czarno-białe rysunki są modne jedynie w mangach. Nic bardziej mylnego! Ilustrator, Helge Vogt, stworzył cudne obrazki, ukazujące poszczególne przygody młodego bohatera oraz jego przyjaciół. Potrafi on z odcieni bieli i czerni, odpowiedniego cieniowania i przyjętej perspektywy wydobyć głębię i ukazać w oryginalny sposób czy to bohaterów z Arlo Fincha i Doliny Ognia, czy też te oryginalne krainy. Lektura staje się dzięki temu jeszcze bardziej magiczna i przyjemniejsza.

Tytuł niezbyt trafiony?

W moim odczuciu słowa Dolina Ognia powinny stanowić odrębny podtytuł. Przeczytawszy powyższy tytuł można odnieść wrażenie, że bohater dość szybko na tę krainę natrafi albo chociaż, iż nastąpi to już w połowie książki. Tak się nie dzieje, zaś Arlo natrafia na ognisty teren dopiero pod sam koniec książki i to przez zupełny przypadek. Prawie cała powieść dotyczy początków chłopiec w dziwacznym miasteczku, Pine Mountain, dlatego uważam, że ta część powinna nosić tytuł lepiej oddający jej treść.

Podsumowanie

Arlo Finch i Dolina Ognia to pełna magii historia o chłopcu posiadającym różnokolorowe oczy. Autor, John August, stworzył tak plastyczne opisy krain, że ma się ochotę obejrzeć ekranizację tego tytułu. Pomiędzy wierszami wpleciona została rada, że nie warto się przejmować swoimi problemami, bez względu na to, jak duże by one nie były, bo najważniejsze to mieć przy swoim boku bliskie osoby, gotowe stanąć w naszej obronie oraz warto za wszelką cenę szukać na ziemi miejsca stworzonego właśnie dla nas. Historia ta przeznaczona jest tak naprawdę dla każdego czytelnika, tak młodego, jak i starszego, każdy z nich będzie z pewnością się dobrze bawić podczas lektury.

Potwory, niebezpieczeństwo i pełno przygód. „Arlo Finch i Dolina Ognia” – recenzja książki

 

Tytuł: Arlo Finch i Dolina Ognia

Autor: John August

Wydawnictwo: Jaguar

Liczba stron: 364

ISBN: 978-83-7686-766-3

podsumowanie

Ocena
10

Komentarz

„Arlo Finch i Dolina Ognia” to z pewnością powieść stworzona dla fanów „Harry’ego Pottera”, „Stranger Things” czy baśni. Pełno w niej magii, niesamowitych istot, dobrze wykreowanych bohaterów oraz wartkiej fabuły, od której ciężko się oderwać.
Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Arlo Finch i Dolina Ognia” to z pewnością powieść stworzona dla fanów „Harry’ego Pottera”, „Stranger Things” czy baśni. Pełno w niej magii, niesamowitych istot, dobrze wykreowanych bohaterów oraz wartkiej fabuły, od której ciężko się oderwać. Potwory, niebezpieczeństwo i pełno przygód. „Arlo Finch i Dolina Ognia” – recenzja książki