5 rzeczy, za które kochamy Sarah J. Maas

-

Dla wielu czytelników twórczość Sarah J. Maas to prawdziwe objawienie, światowy fenomen. To proza, która zachwyciła tysiące, jeśli nie miliony osób. Skala szaleństwa zapoczątkowana wydaniem niepozornego debiutu — pierwszej części cyklu Szklany tron zaskoczyła chyba nawet samą autorkę. I trudno się dziwić. Szczególnie gdy dokładniej przyjrzymy się literaturze młodzieżowej oraz zmianom, jakie zachodziły w tym gatunku w ostatnich latach.

Po zakończeniu najważniejszej dla współczesnego młodego odbiorcy serii, jaką bez wątpienia był oraz nadal jest Harry Potter, czytelnicy długo czekali na powieść, która chociaż w części powtórzy sukces chłopca, który przeżył — na szczęście żaden rynek nie lubi pustki i już w 2005 roku usłyszeliśmy o rodzinie świecących wampirów zamieszkującej deszczowe miasteczko Forks. Tym samym nastała dosyć dziwna, ale znajdująca rzesze zwolenników moda na paranormal romance. Nastolatki, a szczególnie ich damska część, zaczytywały się w nietypowych historiach miłosnych, między ludźmi i różnego rodzaju istotami nadprzyrodzonymi – wilkołakami, trollami, a nawet mumiami. Każdy przedstawiciel potwornego rodu miał własne pięć minut. Dopiero po kilku latach flirty z pięknymi straszydłami ustąpiły miejsca dystopii, rozpaczliwej walce o przetrwanie w trudnych, postapokaliptycznych warunkach. Powstania, spiski i chęć zemsty na uciskających naród tyranach rozpaliły serca bohaterów przewodzących rebeliom oraz wyobraźnię moli książkowych. Było więc strzelanie z łuku, broni palnej, a nawet ciskanie piorunami z dłoni. Jednak ileż można zaczytywać się w science fiction, szczególnie gdy wystarczy skreślić „sci”, by trafić do świata rodem z baśni, krainy eterycznych Fae, pięknych, a jednocześnie śmiertelnie niebezpiecznych. I tutaj zostańmy na dłuższą chwilę, ponieważ właśnie elfami – stworzeniami wywodzącymi się z mitologii germańskiej, zainspirowała się bohaterka tego tekstu, przenosząc je do swoich powieści. Zapraszam do poznania pięciu powodów, dla których kochamy Maas.

Łamanie schematów

Wbrew pozorom oraz temu, co często podkreślają książkoholicy, klisze w powieściach wcale nie są takie złe. Dają nam — czytelnikom, wspaniałe poczucie komfortu. Pozwalają delektować się ulubionymi motywami, które kolejni pisarze tworzą od kilkuset lat. I nawet jeżeli bywają momenty przesytu, tak zwanego zmęczenia materiału, to w głębi serca wiemy, że to, co znamy najlepiej, sprawia nam największą radość. Wystarczy spojrzeć na pozornie znienawidzone przez wszystkich trójkąty miłosne, skomplikowane uczucia rodzące się między bohatermai, nieumiejącymi nazwać tego, co czują. Ba, często nie wiedzą nawet, do kogo coś czują ani czyje zainteresowanie powinni odwzajemnić. Sztampowe, powszechne, nudne — tak myślimy. Jednak kto z nas w głębi serca nie kibicuje pogubionym we własnych emocjach postaciom? Kto nie zastanawia się, jakie będzie zakończenie czułych perypetii? Dlatego nic dziwnego, że delikatne zamieszanie w znanym wszystkim kotle klisz doprowadza do czegoś ciekawego, niespodziewanego. Gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią nam, jaki bieg przybierze romantyczny wątek, wkracza Sarah J. Maas sprawiając, że nic nie będzie idealne. Właśnie za to ją kochamy.

Tworzenie fantastyki dla niedoświadczonych

Fantastyka z zasady kojarzy się z czymś epickim, wyzwaniem stawianym przed bohaterami. Długą drogą do pokonania. Niezwykłą tajemnicą do odkrycia. Przeznaczeniem czekającym na wypełnienie. Nic nie jest tu oczywiste ani łatwe. Wszystko ma znaczenie, a patos wprost wyziera ze stron książki, która dodatkowo przytłacza objętością. Przepastne uniwersum Ziemiomorza, liczący dziesięć tomów cykl Malazańska Księga Poległych, proza Petera V. Bretta i najbardziej znany mainstreamowi Władca Pierścieni mogą przestraszyć stawiającego pierwsze kroki w magicznych światach czytelnika. Oczywiście są sportowcy wyczynowi, którym niestraszne jest pochłanianie Dukaja w wieku kilkunastu lat, jednak spójrzmy prawdzie w oczy. Tych wyjątków potwierdzających regułę nie ma wiele, a większość z nas, zwykłych śmiertelników, potrzebuje bądź potrzebowało przedbiegu, by załapać, o co w tym wszystkim chodzi. Właśnie w tym momencie na bieżnię wkracza ona. Przez wielu krytykowana, przez innych uwielbiana — fantastyka skierowana do młodzieży. Pełna młodzieńczych rozterek, nagłych zrywów serca, poszukiwania magii, odkrywania nieznanych nikomu darów. Przytłaczającą liczbą wybrańców zmieniających oblicze świata, jednak pochłaniająca bez reszty, a przy okazji przystępna, sprawiająca ogrom przyjemności. Dlatego nie dajcie się zrazić znawcom gatunku krytykującym twórczość Maas. Rzeczywiście, koneserowi ta proza może wydać się trywialna. Za to dla osoby początkującej będzie doskonała!

Silne, kobiece bohaterki

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wybór powieści dla dzieci oraz młodzieży poszukujących damskich wzorców w literaturze, w latach 90 był wyjątkowo niewielki. Dziewczyny jako główne bohaterki występowały przede wszystkim w historiach obyczajowych, traktujących o dojrzewaniu, poszukiwaniu siebie, doświadczaniu pierwszej miłości. Bez niezwykłych podróży czy odkrywania świata. Jako osoba zafascynowana powieściami przygodowymi, bez przerwy krążyłam wokół niezwykłych historii Trzech Detektywów, cyklu powieści Alfreda Szklarskiego o wszędobylskim Tomku czy kolejnych odsłon Pana Samochodzika, bo tylko taki wybór miałam. Nie mówiąc już o fantastyce, która dla młodszego odbiorcy nie była dostępna praktycznie wcale. Gdyby nie Eragon i wspominany wcześniej Harry Potter moje młode lata byłby pozbawione magii, za to wypełnione doborem pomadek, wymyślaniem list cech idealnego chłopaka. Dlatego niezwykle cieszy mnie fakt, że współczesne dziewczyny mogą liczyć na dużo szersze spektrum historii, zgodnych z ich preferencjami, potrzebami. Nawet jeżeli bohaterki w Szklanym tronie oraz serii Dworów nie wzbudzają mojej szczególnej sympatii, to możliwość utożsamiania się z silnymi, kobiecymi postaciami uważam za coś fenomenalnego. Coś, co zdecydowanie działa na korzyść twórczości Maas.

Intrygi i kreacja świata

Mapy, królestwa, polityka. Władcy, czarownice, elfy. Spiski i tajemnice. Nic dziwnego, że w wielostronicowych powieściach Maas można znaleźć to wszystko. Inspirowane baśniami światy intrygują, nawet jeżeli nie stanowią najwybitniejszych ze znanych mi powieści. Mimo wszystkich swoich mankamentów historie snute przez amerykańską pisarkę sprawiają ogromną przyjemność, a przede wszystkim wciągają bez reszty. Szczególnie gdy przyjrzymy się stopniowemu rozbudowywaniu kreowanego przez nią uniwersum. Z każdym kolejnym tomem Szklanego tronu Maas wprowadza kolejne udoskonalenia. Szlifuje język, dopracowuje fabułę, zagęszcza atmosferę. Wszystko jest dobrze przemyślane, o co wcale niełatwo u tak młodych autorek. Na szczęście nie w tym wypadku.

Magia

Czary to nieodłączny element powieści Sarah J. Maas. Baśniowe siły pojawiają się w świecie śmiertelników, wprowadzając w nim zamęt. Zmuszając ludzi do interakcji z magicznymi istotami. Przekraczanie cienkiej granicy między tym, co fikcyjne pozornie prawdziwe bywa intrygujące. I chociaż magia stanowi jedynie tło dla realnych problemów, spisków, a nawet wojen, to jej potęga ukazuje się w najważniejszych momentach. Na tyle udanie, by zyskać uznanie czytelników. Jak cała dotychczasowy dorobku tej niezwykłej autorki.

Martyna Macyszyn
Martyna Macyszyn
Blogerka, graficzka, krypto czarownica odrzucająca miotłę na rzecz książek oraz Netflixa. Walcząca o prawa współczesnej animacji oraz równouprawnienie powieści graficznych (szczególnie tych rysowanych przez Jamesa H. Williamsa III). Popkultura jest dla niej tym, czym tornado dla rekina. Żona Wolverina, kochanka Gambita, wielbicielka Batmana.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu