Turned into morons. „451° Fahrenheita” – recenzja filmu

-

Przyszłość jawi nam się jako wielka niewiadoma. Niektórzy z nas w ogóle o niej nie myślą, hołdując zasadzie carpe diem, inni są na nią przygotowani, a przynajmniej tak im się wydaje, kolejni… boją się jej. Przeraża ich sama myśl o tym, że coś może się zmienić, zniknąć, ewoluować.

Przyszłość to terra incognita, którą chce zbadać wielu z nas. Gdyby istniały maszyny pozwalające nam na podróż do momentów, jakie się jeszcze nie wydarzyły, zapewne sporo osób chciałoby wziąć udział w takiej wyprawie. Nic więc dziwnego, że autorzy prześcigają się w pomysłach na to, jak przedstawić przyszłe dzieje ludzkości. A te jawią się raczej w czarnych barwach, bowiem większość książek czy filmów poruszających to zagadnienie nie pokazuje nam pięknej sielankowej wizji chwil, które dopiero się rozegrają. Wręcz odwrotnie – bombardują nas one obrazami świata po jakiejś zagładzie albo społeczeństw żyjących pod szklanym kloszem, w krainie kłamstwem i manipulacjami historią płynącej.

Ray Bradbury w swojej pozycji 451° Fahrenheita łączy ze sobą dwa komponenty – przyszłą wizję losów ludzkości z zakłamaniem (chociażby wypatrzeniem przeszłych wydarzeń). Czy najnowsza ekranizacja książki oddaje jej ducha i daje widzowi do myślenia tak jak papierowy oryginał?

Turned into morons. „451° Fahrenheita” – recenzja filmu
Kadr z filmu „451° Fahrenheita” HBO Polska
Niech… płoną

Książki to zło. Zakazano posiadania papierowych tworów, czytania ich czy nawet myślenia. Każdą znalezioną pozycję czeka jeden los – spalenie przez specjalnie wyszkolony zespół strażaków, bowiem ich rola w tej wizji przyszłości sprowadza się niejako do tej pełnionej ówcześnie przez policję – mają znajdywać przestępców, czyli w tym przypadku osoby czytające, oraz wymierzać im srogą karę. A znalezione papierowe wytwory palić z uśmiechem na twarzy. Oczywiście wymierzaniu sprawiedliwości o obracaniu w popiół źródła zła przyglądają się „porządni” obywatele. Nikt nie umknie przed ręką prawa, żadna książka nie ostanie się w całości.

Jeden ze strażaków, Montag, zaczyna jednak dostrzegać wady systemu oraz jego zakłamanie. Czy pomoże rewolucjonistom w obaleniu chorej struktury?

Wolność nieczytania

Wyobraźcie sobie świat, w którym czytanie i posiadanie książek jest zakazane. Oczywiście wizja przedstawiona w filmie 451° Fahrenheita, a co za tym idzie książce Bradbury’ego, nie jest czymś nowatorskim, ten motyw pojawiał się już w kilku innych utworach (jak choćby u Orwella), jednak sam koncept sprowadzenia papierowego wytworu do roli czegoś zakazanego uderza i niejako fascynuje. W obecnych czasach, przynajmniej w większości miejsc, posiadamy swobody dostęp do wiedzy i książek. Niektórzy z niego korzystają, inni dobrowolnie rezygnują z przywileju, jakim jest czytanie (o czym wskazują coroczne badania stanu czytelnictwa w Polsce). Co by się jednak stało, gdyby zakazano nam sięgania po książki? Przecież to nie są pomysły wyssane z palca, wystarczy wspomnieć rok 1933, kiedy to miało miejsce wielkie palenie książek. Niepoprawne, kłamliwe, oszukańcze – papierowe wytwory były złem, którego należało się pozbyć.

Turned into morons. „451° Fahrenheita” – recenzja filmu
Kadr z filmu „451° Fahrenheita” HBO Polska

Ten samo motyw pojawia się w filmie, gdzie wielokrotnie powtarza się, że książki to zło niszczące człowieka, powodujące choroby (zwłaszcza psychiczne). Dlatego należy je palić, w końcu ogień oczyszcza, niesie zagładę i karze za grzechy.

W produkcji Ramina Bahraniego symbolika odgrywa bardzo ważną rolę, pojawia się także mnóstwo nawiązań do znanych dzieł. Mamy wspomniany wyżej motyw książki, ognia (zwłaszcza w scenie nawiązującej do czynów z czasów inkwizycji), do tego dochodzą przecież wszelkie bardzo widoczne odniesienia związane z pokazywaniem poszczególnych tytułów zakazanych pozycji i użytymi w obrazie cytatami.

Państwo totalitarne

W filmie zarysowano wątek poświęcony ingerencji systemu w każdy aspekt życia człowieka, co okazuje się o wiele łatwiejsze dzięki zaawansowanej technologii. Wymierzającymi sprawiedliwość są strażacy, którzy pełnią rolę stróżów prawa, sędziów i egzekutorów kar. Do tego to oni, przynajmniej w ekranizacji, dbają o to, by w młodych umysłach zakiełkowały odpowiednie ziarna. Szkoda tylko, że tak ważnym kwestiom poświęcono w tej produkcji tak mało czasu.

Pojawia się kilka scen, które dają widzowi do myślenia, można je jednak było poprowadzić nieco inaczej, poświęcić im więcej miejsca. Ten wątek jawił się bowiem jako bardzo interesujący, niestety nie do końca wykorzystano tkwiący w nim potencjał. A przecież wizja przyszłości, w której władze zmieniają sposób myślenia ludzi i potrafią wypatrzyć historię, daje spore pole do popisu.

Turned into morons. „451° Fahrenheita” – recenzja filmu
Kadr z filmu „451° Fahrenheita” HBO Polska

Twórcy obrazu postarali się jednak wynagrodzić fabularne niedostatki oprawą wizualną i grą aktorską. Wprawdzie wcielający się w rolę protagonisty Michael B. Jordan nie jest najbardziej wyrazistą postacią w tej historii, laur za najlepszą kreację w tej produkcji otrzymuje Michael Shannon, jednak trudno mówić o tym, by nie zrozumiał on swojej postaci. Dokładnie widać, kiedy Montag się boi, waha czy pragnie niszczyć. Jedynie Sofia Boutella okazała się sporym rozczarowaniem, nie potrafiła wykrzesać z siebie większych emocji, snuła się po ekranie i nie wnosiła nic sensownego swoją grą.

Oglądając 451° Fahrenheita miałam wrażenie, że wszystko idzie utartym, łatwym do przewidzenia schematem. Wiadomo było, jak potoczą się losy protagonisty, do czego doprowadzą działania niektórych bohaterów, jak szalona może być jednostka. Niemniej mimo kilku wad fabularnych i za prostych rozwiązań produkcja spełnia swoją rolę – otwiera umysł widza, przeraża (oczywiście nie tak jak horror) oraz w jakimś stopniu oddaje ducha książki Bradbury’ego.

Film obejrzałam dzięki uprzejmości

Turned into morons. „451° Fahrenheita” – recenzja filmu

Turned into morons. „451° Fahrenheita” – recenzja filmu
Plakat promujący film „451° Fahrenheita” HBO Polska

 

 

Tytuł oryginalny:  Fahrenheit 451

Reżyseria: Ramin Bahrani

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 1 godzina 40 minut

 

 

Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

9 komentarzy

Popularne w tym tygodniu