Przełamać rodzinną klątwę. „The Lodgers. Przeklęci” – recenzja filmu

-

Mogłoby się wydawać, że era gotyckiej grozy przeminęła z wiatrem. Jednak wraz z nastaniem mody na rozmaite opowieści o duchach, konwencja ta powoli wraca do łask. The Lodgers.  Przeklęci to już kolejny w tym roku horror kostiumowy, który próbuje przebić się przez gęstą warstwę znanych nam klisz, sztampowych rozwiązań czy wtórnych motywów.

Początek lat dwudziestych ubiegłego wieku. Rzecz dzieje się w małej irlandzkiej wiosce, tuż po zakończonej wojnie o niepodległość. Już w pierwszej scenie poznajmy rodzeństwo, które żyje w odosobnieniu, zamieszkując niszczejącą posiadłość, przekazywaną z pokolenia na pokolenie członkom rodziny. Da się odczuć, że coś złowieszczego wisi w powietrzu.  Relacjom między bratem a siostrą towarzyszy nieustanne napięcie oraz strach. Domyślamy się też, że obawa związana jest z czymś metafizycznym, co zmusza bohaterów do izolacji przed światem. Stopniowo wraz z rozwojem wydarzeń odkrywamy mroczną tajemnicę, która niczym gęsta mgła spowija losy pary bliźniąt.

Przełamać rodzinną klątwę. „The Lodgers. Przeklęci” – recenzja filmu
Kadr z filmu „The Lodgers. Przeklęci”
Braterska miłość

W trudnych chwilach miłość bywa zbawieniem dla duszy. Tylko ona pozostała głównym bohaterom. Po stracie rodziców skrywają oni swoje najgłębsze lęki, egzystując w czeluściach ogromnej posiadłości. Oprócz samotności towarzyszy im również oddech klątwy, która z góry określa ich przeznaczenie. Jednak uczucie sympatii, będące dla nich spoiwem, w trakcie rozwoju wydarzeń zamienia się w niezdrową obsesję, przybierającą finalnie postać kazirodczej więzi. Tak ukonstytuowana relacja staje się czynnikiem prowadzącym do autodestrukcji. Wspierające się dotąd rodzeństwo zaczyna się coraz bardziej od siebie oddalać, stając po dwóch stronach barykady. Tworzy się dysonans między nimi, gdyż przyjmują odmienne postawy w wyniku rozwoju wydarzeń. Po jednej stronie mamy bierność, poczucie bezsilności w obliczu, jak się okazuje, nieuniknionej śmierci, zaś po drugiej próbę przezwyciężenia przekleństwa. To właśnie miłość staje się katalizatorem prowadzącym do całkowitego uwolnienia.

Oni

Cała fabuła sprowadza się, jak już wspomniałem, do ukazania rodzinnej klątwy, którą naznaczeni zostają główni bohaterowie. To ona z góry określa ich przeznaczenie i sprawia, że aby przetrwać, muszą przestrzegać zasad, gdyż ich złamanie może wzbudzić gniew nie w pełni nazwanego zła. Kim są Ci Oni, których tak bardzo obawiają się protagoniści? Czym tak naprawdę są? Duchami? Wypełnieniem przekleństwa dziedziczonego z pokolenia na pokolenie? Czy może głęboko zinternalizowanymi lękami, cierpieniem i widmem nieuchronnej śmierci dla osamotnionego rodzeństwa? Kategoria ta często pojawia się nie tylko w gotyckiej konwencji, znajdziemy ją także w wielu innych horrorach z wątkiem nadprzyrodzonym.

Przełamać rodzinną klątwę. „The Lodgers. Przeklęci” – recenzja filmu
Kadr z filmu „The Lodgers. Przeklęci”
Gotycka groza

The Lodgers. Przeklęci to horror dla cierpliwych. Nie ma tu dynamicznej akcji, nagłych zwrotów czy efektu zaskoczenia. Powolnie prowadzona narracja oraz wyniosła muzyka w pełni oddają melancholijny i ponury klimat opowieści. Do tego dochodzą ujęcia iście gotyckiej scenerii (ruiny budynków, gęsty las, rodzinne grobowce, wymarła posiadłość), które smacznie komponują się z całym wachlarzem znamiennych dla horroru kostiumowego motywów (śmierci, miłości i szaleństwa). Na uwagę zasługuje też oprawa graficzna ubrana w oniryczną, momentami wręcz baśniową szatę. Wszystko to jednak momentami staje się za bardzo patetyczne i alegoryczne, przez co mamy wrażenie, że obraz jest zbyt mocno przesiąknięty egzaltacją. Niemniej poruszane wątki fabularne i ich realizacja, dzięki wprowadzeniu niedopowiedzeń, potęgują  niepokojący nastrój oraz odczucie istniejącego nie do końca nazwanego zła. Dzięki emocjonalnej grze aktorskiej, jesteśmy w stanie wczuć się w położenie protagonistów i starać się zrozumieć uwarunkowania ich postępowania. Natomiast efekty specjalne dużo wnoszą do konwencji reżysera, kreując strach wizualny. Ponadto korzystanie ze sprawdzonych klisz czyni poniekąd obraz wtórnym, ale za to solidnym. Mimo to rzadko kiedy wyskakują tutaj diabły spod łóżka. Napięcie budowane jest głównie dzięki fantasmagorycznej oprawie graficznej i pompatycznej stylizacji.

Przełamać rodzinną klątwę. „The Lodgers. Przeklęci” – recenzja filmu

 

 

Tytuł oryginalny:  The Lodgers

Reżyseria: Brian O’Malley

Rok powstania: 2017

Czas trwania: 1 godzina 33 minut

Marcin Panuś
Marcin Panuś
Zafascynowany horrorem od najmłodszych lat. Twierdzi, że pierwszy film grozy obejrzał już w wieku sześciu lat. Wierny fan Freddy’ego Kruegera. Od postmodernistycznego kina woli stare dobre produkcje klasy B. Typ aktywisty i sportowca, z milionem pomysłów na siebie. Ceni sobie szczerość i otwartość u ludzi oraz bliższe relacje z innymi. Stawia na samorealizację poprzez zainteresowania i pasje. Może kariery badmintonisty nie zrobi, ale ma zadatki by być dobrym pedagogiem. W wolnym czasie lubi zagłębiać się w poezji. Wciąż podtrzymuje obietnicę, że kiedyś wyda swój skromny tomik.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu